Na początku września, jak co roku Związek Kombatantów organizuje Polish
Spring Festival. Jako nowo przybyli Polacy w Australii oczywiście
postanowiliśmy uczestniczyć w tej, enigmatycznej dla nas z początku imprezie. Tym
bardziej, że miejsce festiwalu oddalone jest od naszego domu o jedyne trzy
kilometry, a że zdązyliśmy już poznać sporo współplemieńców, nie sposób było
ominąć okazję spotakania się w większym gronie.
Polskie dzieci |
Polish Spring Festival |
Polski Festiwal w Australii. Czego się spodziewać? Było zarówno bardzo polsko,
ale również australijsko. Podejrzewam, że połowa gości nie władała językiem
polskim i z wyglądu słabo przypominała Polaków, do tego stopnia, że ze sceny
zapowiedzi leciały po angielsku, w kolejce do kibelka też głupio było się
odezwać po polsku. Chociaż we wspomnianej kolejce nie zabrakło epizodów typowo
polskich, takich jak marudzenie „Jak oni to zorganizowali, żeby trzeba było
stać w kolejkach i jeszcze nie ma gdzie rąk umyć!”. Dla sprostowania ręce było
gdzie umyć, wystarczyło opanować ruch pompujący nogą. Jak to jedna, w średnim
wieku już pani, chociaż widocznie mocna zasymilowana, podsumowała: „Polacy
zawsze muszą ponarzekać!”.
Polski zespol "Obertas" |
Było polskie jedzenie, ktore niestety skończyło się w momencie kiedy ja
zgłodniałam. Było polskie piwo, które niektórzy odchorowali kacem a nawet
zatruciem pokarmowym. Było polskie disco polo. Były polskie dzieci recytujące
wierszyki. Były polskie tańce ludowe. I było mnóstwo ludzi! Polaków, pół Polaków,
ćwierć Polaków, mężów Polek, żon Polaków a także Chińczyków, czy innych
Japończyków robiących ze zdziwieniem zdjęcia. Atmosfera polska, chociaż ze
szczyptą australijskiej, została zachowana!
Polskie Swieta w Lipcu |
Trafiła w sedno.