czwartek, 7 czerwca 2012

Australia Aborygenów



                Zastanawia mnie czasami oburzenie niektórych Polaków, na nieznajomość przez obcokrajowców historii czy geografii Polski. A cóż my sami wiemy o odległych krajach? Czy nas w szkołach uczą o chociażby Australii?
Przyjechaliśmy do tego kraju będąc całkowitymi ignorantami. Ok, Australia, to tu Brytyjczycy zsyłali swoich więźniów, to tu mieszkają kangury i Aborygeni. Ale będąc już tutaj, trochę głupio nic nie wiedzieć. Postanowiłam więc nadrobić zaległości i poznać historię, faunę, florę i legendy australijskie. Rewelacyjnym źródłem wiedzy okazała się półka z książkami dla dzieci w lokalnej bibliotece.
                Dzisiaj trochę o Aborygenach, enigmatycznych rdzennych mieszkańcach Australii. Nieczęsto widać ich na ulicach. W centrum Brisbane można ich napotkać siedzących na murkach bądź bezpośrednio na chodnikach. Smutny to widok. Rzuca się w oczy ich niższa pozycja społeczna. Na przedmieściach nie widać ich wcale. Zastanawiało mnie to na początku. Przecież jest pełne równouprawnienie, wprowadzone wprawdzie dopiero w 1967, po referendum, w którym ponad 90 procent białych Australijczyków opowiedziała się na tak. Moje zastanowienie wynikało głównie z nieznajomości tej niesamowitej grupy ludzi. Są oni nierozerwanie związani z ziemią, wierzą w jej połączenie z duszami przodków. Cały system religijny opiera się na ziemi, życie jest wszędzie, w kamieniach, górach. Aborygeni żyli w całkowitej harmonii ze środowiskiem. Nic więc dziwnego, że po bezprawnym zabraniu ich ziemi przez Brytyjczyków zepchnięci zostali na margines. Nic też dziwnego, że tak rzadko można ich spotkać w miastach. Gdzie oni znajdą tutaj tak ważną dla nich naturę?
Niewielu Europejczyków wie, o wielkiej zbrodni białych w Australii. Przez 130 lat legalnym było odbieranie aborygeńskich, bądź mieszanych dzieci rodzicom i umieszczanie ich w misjach kościelnych, domach dziecka i często oddawanie do pracy. Dzieci były kradzione rodzicom, pozbawiane korzeni, kultury i tradycji aborygeńskiej. Można tylko wyobrazić sobie cierpienie dzieci i rodziców. Cierpienie czynione zgodnie z literą prawa. 28 maja 2000 roku ponad 150 tysięcy australijczyków przeszło słynnym Sydney Harbour Bridge symbolicznie przepraszając za tak zwane „skradzione dzieci”.

June Smith Wild flowers after rain

I jeszcze tylko mała dygresja. Zakochałam się w sztuce aborygeńskiej. Przecudne kolory, wzory. Generalnie obrazy dzielę na takie, które powiesiłabym w domu i takie, których bym nie powiesiła. Większość z twórczości aborygeńskiej mieści się w „powiesiłabym”. I pewnie za jakiś czas coś powieszę.

Brak komentarzy: