Niestety tak to trochę
wyglądało. Mamy za sobą pierwszy dzień szukania domu do wynajęcia w Brisbane i
jak na razie, po obejrzeniu kilku nie zdecydowaliśmy się na żaden. Nie żeby
domy były beznadziejne, wręcz przeciwnie,każdy standardem przewyższał naszą
„norę” w Londynie. Ale po tamtych doświadczeniach wymagania nasze znacznie
wzrosły. A domki były albo fajne z zewnątrz, ale ze starymi łazienkami, albo w
beznadziejnej okolicy, za to rewelacyjne w środku. Jutro następny dzień
szukania i liczę na więcej szczęścia.
Ale o co chodzi z tymi pająkami
i robalami? No właśnie, trzeciego dnia naszego pobytu w Australii, miałam
wątpliwą przyjemność zobaczenia ogrooomnego pająka, równie wielkiego karalucha
i chyba świerszcza. Świerszcz był śliczny, karaluch martwy a pająk, a raczej
dwa pająki przerażające. Siedziały sobie na pajęczynie w ogrodzie naszych
potencjalnych sąsiadów. Oczywiście domu nie wynajmiemy, mimo basenu, sauny i
cegły na ścianach w środku domu, chociaż nie tylko ze względu na te potwory,
domek wymagał odnowienia i miał maciupki ogródek.
Na żaden domek się nie
zdecydowaliśmy, ale z naszej całodniowej wędrówki po przedmieściach Brisbane
wyciągnelismy wnioski. Po pierwsze musimy
mieć zadbany i w miarę przestrzenny ogródek
z małą ilością roślin, tak żeby różne paskudztwa nie miały się gdzie
zadomowić. Po drugie dom musi być nowy, żeby uniknąć obleśnych łazienek.
Trochę szkoda, bo dom z pająkami
miał cudny widok na góry. Za to agentka była wyjątkowo niemiła, obraziła nasza
Robyn (panią z firmy relokacyjnej, która pomaga nam w szukaniu domu) i była
generalnie zirytowana ludźmi oglądającymi dom. Więc nie ma tego złego co by na
dobre nie wyszło, jak to Michał powiedział, dobrze, że w końcu dom nam się nie
spodobał, bo bez sensu by było wynająć dom od takiej osoby.
A pająki były podobno niegroźne.
To znaczy niejadowite, bo co do tego czy są niegroźne mogłabym się kłócić.
Jakby taki potwór wylądował na mnie, zawał murowany. Eh, czy ja się kiedyś
przyzwyczaję?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz